Kielce? WTF!?

— Cześć —
— Cześć, mam na imię Colin, jestem z Anglii, słabo mowię po polsku, nie umiem mówić po polsku... —


— Co robisz? —
— Jestem webem deweloperem —
— Dlaczego jesteś w Kielcach? —

Potem zaczyna się moja historyjka. Czasami po polsku, czasami po angielsku. Wolałbym najpierw odpowiedzieć na pytanie „Dlaczego Polska?”

Moja była dziewczyna jest Polką... więc wiele razy byłem w Polsce... stopniowo zakochałem się w tym kraju. A związek z moją Polką stopniowo ochłodził się (ale to inna historia). Ponad trzy lata temu zacząłem zastanawiać się o przeprowadzce do Polski. Chciałem trochę zaoszczędzić, bo życie w Anglii jest strasznie drogie, ponadto chciałem nowych doświadczeń. Dlatego przeprowadziłem się do Polski. Może ciągle pytasz “Dlaczego Kielce?” albo (wiedząc, że mieszkam w Polsce dopiero od półtora roku zapytałbyś „Dlaczego nie przeprowadziłeś się cztery lata temu?”)

Kilka razy nie udało mi się wyrwać się z Anglii. Pierwszy raz było to w czasach Kasii. Chodziliśmy razem tylko miesiąc. Potem wróciła do Polski, żeby studiować. A ja musiałem zostać w Anglii (bo wtedy miałem jakąś drakońską umowę pracy). Po dwóch latach dostałem propozycję „Chcesz mieszkać w Krakowie? Mam wolny pokój” Niestety, wtedy dobrze bawiłem się w Anglii, a ponadto osoba, która zaprosiła mnie do Krakowa, z powodu braku pieniędzy, przeprowadził się do Szkocji.

Później poznałem się z dziewczyną na jakimś polskim forum. Dużo rozmawaliśmy w ciągu czterech miesięcy. Mieszkała na wsi i męczyła się, bo kursowała między jej małym miasteczkiem a Kielcami, gdzie studiowała. Często mówiłem jej o Polsce, i że chciałbym się przeprowadzić do Polski. Ostateczenie, gdy związek między dziewczyną i jej matką pogorszył się, zasugerowała, że moglibyśmy zamieszkać razem. „Dobry pomysł” pomyślałem. Niestety, nie udało się. Przerwała studia i poleciała do Anglii (na zaproszenie jej chłopaka) .

Kolejny rok minął. Dziewczyna planowała wrócić do Polski. Znalazła nam mieszkanie w Kielcach. Zaczęło się moje nowe życie. Przed przybyciem do Kielc znalazłem sobie biuro a raczej biurko we wspólnym biurze. Tzw. “Coworking Office”, w którym zywkle znaduje się zbiór wolnych strzelców, projektantów itd. Rzeczywiście, Studio Sienkiewka nie spełniało moich oczekiwań.

Było dogodnym miejscem do pracy. Miało szybki dostęp do internetu (którego mi brakowało w domu) i było usytuowane na głównej ulicy Kielc. Lubiłem spacerować do pracy i z powrotem w letnim słońcu. Każdy dzień jadłem w rozmaitych restauracjach. Jednak niewielu ludzi pracowało w biurze. Dosłownie ja i jeszcza jedna osoba. Właścicielka była dosyć miła. Miała pieska, który lubił witać każdego głośnym szczekaniem. „Nie wolno!” rozkazywała pani Gosia (właścicielka pieska i biura) . Niestety piesek nie słuchał. Gdy biuro zmieniło się w jakieś call centre zdecydowałem się pracować w domu.

Praca w domu ma zalety i wady. Wstaję z łóżka, siadam przy komputerze i mogę pracować. Nie muszę chodzić lub jeździć do pracy. Wady... rzadko spotykam się z kimś w domu. Czasami listonosze lub świadkowie Jehowy pukają do drzwi ale poza tym nikt, z kim chciałbym się lepiej poznać. 

Jak wcześniej powiedziałem “słabo mówię po polsku”. Z tego powodu wszyscy moi koledzy mówią po angielsku. Na szczęście, (poza tymi w supermarketach i małych sklepach) większość ludzi mówi po angielsku. I tacy ludzie uwielbiają mówić po angielsku.

Gdy jakaś osoba dowie się, że jestem z Anglii przypuszcza, że jestem nauczycielem. Wydaje mi się, że w Kielcach jest wielu obcych nauczycieli. Daję lekcje, to prawda. A zarazem nie jestem nauczycielem. Ostatni raz gdy byłem w klasie, byłem studentem. Kiedyś poszedłem na krótkie (dwudniowe) szkolenie dla osób, którzy chcieli zostać się nauczycielami. Spodobało mi się. Ale w tej chwili jestem webem deweloperem ;) Dobrze zarabiam i mogę pracować w domu, czego chcieć więcej? 

Blog Archive